poniedziałek, 5 grudnia 2011

Paryż, 30 czerwca...

Dzisiaj, nietypowo jak na poniedziałek, wieczór spędziłem w teatrze (nie "telewizji:). Zgrabna jednoaktówka pokazująca epizod z życia Czesława Miłosza i jego związku z Lidią Witkiewiczówną. Bilety darmowe - impreza firmowa. Może dlatego na widowni co jakiś czas zaświecił telefon, a pani przede mną wchłaniała jakieś orzeszki z nieprawdopodobnie szeleszczącej torby. Wytrzymałem, choć przypominał mi się cały czas dialog Adasia Miauczyńskiego z osiedlowym kosiarzem, Panem Buczkowskim. Jednak postanowiłem wrócić do tego miejsca jeszcze nie raz.


...dancing też może być atrakcyjny (nawet, a może przede wszystkim w poniedziałek):

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz