niedziela, 29 stycznia 2012

Cloud nothings - to dopiero początek roku!

Ostatni dzień urlopu. Nie poddaje się. Spędzę go miło. Taki mam plan.

Teraz coś, co mną wczoraj wstrząsnęło: nowa płyta (w sumie druga + składanka) Cloud Nothings - Attack on Memory wydana w styczniu 2012. Takiego grania trochę mi brakowało. Lider, Dylan Baldi chyba już na serio poświęci się muzyce (oby!) i będzie się rozwijał (oby!). Myślę, że warto zapamiętać  - CLOUD NOTHINGS (acha, nie dodałem: oczywiście są z US - Cleveland, Ohio) 


Okładka najnowszej płyty: 





Teledysk - Cloud Nothings - No future, no past (wciągający, hipnotyczny): 




Dylan Baldi przy pracy: 






sobota, 28 stycznia 2012

Desire - Don't call - urlop się kończy

Urlop ma się ku końcowi - właśnie rozpoczął się ostatni weekend! W zasadzie ostatnim dniem jest sobota, gdyż w niedzielę zaczną się przygotowania do pracy itp.

Zaczynam (sic!) czuć, że odpoczywam. Głowę mam pełną postanowień (może opiszę je niebawem) i mam prawdziwą, nieskrywaną nadzieję, że je dotrzymam. Może ich ujawnienie sprawi, że motywacja wzrośnie?:)
Póki co, carpe diem! 



piątek, 27 stycznia 2012

...a gdy dzwoni telefon w trakcie koncertu?

Komórki terroryzują wszędzie: nie tylko w kinie, ale również w np. kościele i teatrze. Zobaczcie co zrobił Lukáš Kmit grający na altówce w synagodze w Preszowie (Słowacja), kiedy zadzwonił telefon. Klasa!

czwartek, 26 stycznia 2012

Szczecin by night, gut?

...wiedziony słynnym dialogiem pomiędzy docentem Furmanem (szpiegiem Anioła) a prostytutką w restauracji (dla ciekawskich: http://www.youtube.com/watch?v=ArU9d-J2vS0 ) postanowiłem stwierdzić, czy Szczecin też jest by night gut:) Było późno i mroźno. Wziąłem Zorkę 5 i zrobiłem kilka zdjęć: 

Dworzec PKP

Wały Chrobrego

Trasa Zamkowa

Wały Chrobrego - Nawigator

ul. Kolumba

ul. Kolumba

środa, 25 stycznia 2012

Świdwie - miejsce powrotów

Rezerwat Świdwie i droga do niego z wsi Zalesie zawsze sprawiała mi ogromną satysfakcję. Na niezwykłość tego miejsca składają się niezwykłe łąki, las i oczywiście rezerwat ptaków ze świetnym punktem widokowym. Warto wybrać się z lornetką! 

Parę dzisiejszych fotografii ( od dzisiaj, w związku z ACTA zdjęcia będą posiadały mój znak wodny):


















Opis zaczerpnięty z Wikipedii: 

Rezerwat Ptactwa Świdwie – unikalny w skali europejskiej rezerwat ptactwa wodnego i błotnego. Leży na północnym zachodzie województwa zachodniopomorskiego w powiecie polickim, na południowym krańcu Puszczy Wkrzańskiej; obejmuje obszar ponad 890 ha jeziora Świdwie i podmokłe tereny wokół niego (bagniska, torfowiska niskie i trzcinowiska).

Ochroną objęto tutaj żurawie, wilgi, błotniaki – stawowy i łąkowy, strumieniówki, derkacze, gęsi – zbożowa, gęgawa i białoczelna, bataliony, chruściele i wiele innych. Łącznie w okresie lęgowym przebywa tu ponad 160 gatunków ptaków. Na obszarze rezerwatu znajduje się również terytorium łowieckie bielika. Ponadto Świdwie jest ważnym żerowiskiem i miejscem odpoczynku dziesiątek tysięcy ptaków na trasie ich wędrówek pomiędzy północną Skandynawią a basenem Morza Śródziemnego.

Wokół rezerwatu znajdują się dwie stacje ornitologiczne. Jedną (Stacja Ornitologiczna "Świdwie") zlokalizowano na skraju jeziora we wsi Bolków (gmina Dobra Szczecińska). Pracownicy stacji sprawują całoroczną pieczę nad rezerwatem, a po wcześniejszym uzgodnieniu oprowadzają wycieczki po jego terenie. Na terenie stacji znajduje się również ośrodek dydaktyczno-muzealny.

Druga stacja znajduje się nad Gunicą w Węgorniku. Jej pomosty i wieża widokowa stanowią doskonały punkt obserwacyjny.

Większą część jeziora zarastają trzcinowiska, w pozostałej części występują chronione grążel żółty i grzybieńczyk wodny oraz rzadkie rośliny wodne jak żabiściek pływający czy osoka aloesowata.

wtorek, 24 stycznia 2012

ACTA - początek końca?



Wrzawa wokół ACTA ( Umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrabianymi ) wydaje się być naturalnym protestem ludzi, którzy obawiają się ograniczania swobody wymiany muzyki, filmów, gier, ebooków, zdjęć itp. materiałów via internet. 

Ale to nie wszystko: okazuje się, że problem dotyka również leków generycznych (odtwórczych), które działają tak jak leki "firmowe", mają ten sam skład i działanie są jednak...tańsze i ratują m.in. kraje III-świata. Pech chciał, że głównymi dostawcami tych leków są Indie, Brazylia i oczywiście Chiny, których np. szczepionki trafiają do Afryki. Ta droga omija Kraje Północy i tutaj pojawia się problem. Kraje sygnatariusze zobowiązane są (z Afryki podpisało ACTA bodajże Maroko) do kontroli graniczych pod kątem łamania praw patentowych - myślę, że wiele leków generycznych łamie patenty....i co dalej? 

Negociatorzy (fe, RUE przyjeła rezolucję w sprawie ACTA za polskiej prezydencji) udają, że negocjacje nie były tajne a jedynie nie nagłaśniane, aby dodatkowo nie komplikować sytuacji kryzysowej na świecie. Dlaczego więc świat poznał informację o amerykańsko-japońskich rozmowach dzięki Wikileaks, której metody każdy zna? Niebywałe! 

Ścigane ma być piractwo na skalę handlową i pomoc przy nim, jednak to każdy z krajów ma zdefiniować to pojęcie. Oczywiście z poszanowaniem praw człowieka itp. Co gorsza, policje krajów sygnatariuszy mogą wymieniać się informacjami na temat piractwa lub potencjalnego piractwa, mogą stosować kary finansowe, więzienia i przepadku mienia. Gdzieś w tym ginie ochrona danych osobowych - nie ma w tej kwestii jednolitych, światowych przepisów - zatem można się spodziewać wolnej amerykanki. 

Jedna z fundacji przebadała polskich internautów i co wyszło? Okazuje się, że to właśnie te osoby, które chętnie ściągają pliki z np. muzyką są osobami najbardziej aktywnymi w sferze kultury! To te osoby najczęściej chodzą do kina, teatru, kupują muzykę (tak, tak!) przez internet, chodzą na koncerty itp. To nie jest tak, że osoby, które nie korzystają z internetu w tym celu tak sobie cenią prawa autorskie - oni najczęściej po prostu nie interesują się kulturą popularną czy wyższą. Ot, i tyle. Nie wiem, skąd to naiwne przekonanie nadąsanych bubków w stylu Hołdysa, który uważa, że osoba, która nie będzie mogła ściągnąć płyty zespołu X, uda się do sklepu i wyda 50 złotych. Litości! Jak tworzyli twórcy kiedyś? Z czego żył Chopin, Mozart, Curie i inni geniusze? Jejku, nie było praw autorskich! 

A może po prostu coś się stało z naszymi relacjami? Wolny rynek zdominował wszystko - staliśmy się klientami we wszystkich możliwych sferach? Matka i ojciec oferujący USŁUGĘ wychowania dzieci, którzy z kolei są KLIENTAMI, zgłaszający, w razie niepowodzenia, rodziców DO REKLAMACJI (np. na policję). 

Jacek Żakowski powołuje się na nowy termin FINANSJALIZACJA (ukuty przez jakąś szwajcarską fundację), która, jak rak, wyniszcza naszą cywilizację: 

"Od 30 lat finansjalizacja dewastuje kolejne sfery życia społecznego. Zamienia pacjenta w klienta, a lekarza w dostawcę usługi medycznej. Ucznia zamienia w nabywcę oferty edukacyjnej, nauczyciela czyni jej wykonawcą. Czytelnika czy widza przemienia w target reklamowy, wierzyciela w anonimowego posiadacza prawa do kredytu, które może w każdej chwili komukolwiek odstąpić, z adwokata czyni przedstawiciela prawnego, z dziennikarza - mediaworkera, z naukowca - dostawcę wiedzy lub innowacji itp. Istotą przestaje być treść relacji, a staje się wartość transakcji.

Konwencja ACTA jest nie do przyjęcia nie tylko dlatego, że powstała w trybie dziwnej zmowy części rządów przeciw obywatelom. I nie dlatego, że zwiększy transfer bogactwa od biednych (od nas też) do bogatych. Chodzi o to, że twórczość zostanie mocniej poddana niszczycielskiej logice, która zdewastowała rynek kredytowy, rozdęła koszt służby zdrowia (spór o recepty i ubezpieczenia szpitali jest jednym z jej refleksów), zdegenerowała oświatę (śmieciowe wykształcenie Oburzonych wedle zasady "płacisz - masz"), hamuje rozwój wiedzy i nauki, poddając je kryterium szybkiej użyteczności."


...oficjalne złożenie podpisu przez przedstawiciela KE odbędzie się 26 stycznia w Tokio. Miejmy nadzieję, że wzmocniony PE nie uchwali przyjęcia tego paktu, biorąc pod uwagę sposób jego przygotowania (tutaj PE ma wiele zastrzeżeń) oraz reakcję krajów UE (w Polsce przeciw ACTA jest np. GIODO i cała rzesza internautów, do której i ja się przyłączam).





niedziela, 22 stycznia 2012

Poznan - know how?

Dzisiaj mija półmetek urlopu. Już trochę odpocząłem. Myślę, że w przypadku odpoczywania istotne jest oderwanie się, choćby chwilowe, od czynności rutynowych, ba, od miejsca zamieszkania. Kierując się tą rewolucyjną myślą udałem się do Poznania, który jest (tak piszą) "wart poznania". 



Spędziłem tam zaledwie kilka dni, odpocząłem, zmęczyłem się, zachwyciłem i zniesmaczyłem. To, oczywiście, nie pierwsza wizyta w tym grodzie - jednak tym razem zobaczyłem rzeczy, które kiedyś mi umknęły* / nie było na nie czasu* / nie interesowały mnie* (niepotrzebne skreślić). 

Miasto żyje biznesem, tym wielkim (fabryki, super biurowce, ogromne centra handlowe - świetnie zaopatrzone i stylowo zaaranżowane), średnim i małym (osiedlowo-piwnicznym). Gdzieś jednak ginie w tym miasto - budynki sprawiają wrażenie budowanych chaotycznie, co jakiś czas widać niemal bizantyjsko-warszawski rozmach, super biurowce sąsiadują z ruinami w centrum miasta, mercedesy stoją obok gruchotów bez kół. Nawet w rynku stoi ogromny pusty budynek z powybijanymi szybami i z ostrzeżeniem dla przechodniów. Drogi są w stanie opłakanym - kilka mostów w centrum miasta wali się (!) są na nich zwężenia lub ograniczenia do 10 ton. No i ruch uliczny - tutaj widać, że miasto żyje - jest ogromny - pośpiech, klaksony, korki itp. Architektura - rozczarowuje! 

Odwiedziłem palmiarnię - 100-letnie miejsce, w którym...czas się zatrzymał. Piękne okazy drzew, krzewów, kaktusów i sukulentów, żółwi i innych gekonów w gąszczu blokowych kaloryferów, brudnych szyb i przypadkowych doniczek, miednic, wiader. Jest to jeden z cudów Poznania - jak to możliwe? Niepojęte! 




...później wizyta w Browarze Lecha - wspaniały zakład, mistrzowsko zaprojektowany - zwiedzaliśmy zakład w 5-osobowej grupie z bardzo dobrym przewodnikiem. Produkcja, rozmach, automatyzacja - wszystko robi wrażenie! Chociaż szkoda, że produkuje się tam wszystkie gatunki piwa Kompanii Piwowarskiej - Wojak, Lech, Reds, Żubr...wszystkie opowieści, że Żubr pochodzi z Puszczy Białowieskiej itp. historie można sobie darować. W cenie biletu (12zł) jest zwiedzanie z przewodnikiem, stylowy metalowy otwieracz do butelek i...kufel piwa w zakładowym pubie. Warto! 


Poznańska Cytadela (oficjalnie Fort Winiary), czyli pozostałości po pruskim forcie (zamienionym  pod koniec II wojny światowej w główne miejsce oporu Festung Posen) zamienionym przede wszystkim na duży park robią dobre wrażenie - jest to chyba jedyne miejsce w Poznaniu, gdzie można zobaczyć trochę zieleni i odetchnąc od zgiełku ulicy (nie można się za bardzo rozglądać:) - na pewno nie jest tak w Parku Wilsona (o nie!) W części pozostałych po forcie zabudowań urządzono muzeum poświęcone II wojnie światowej (Muzeum Uzbrojenia)- umundurowanie polskie i niemieckie, zarówno te z początku wojny i nieco wcześniejszych lat 30. oraz z okresu wyzwalania miasta spod niemieckiej okupacji (tutaj faktycznie wyzwalano miasto). Jest też trochę eksponatów dotyczących Powstania Wielkopolskiego (zdawkowo - temu poświęcone jest muzeum w rynku). Jest sporo broni, materiałów propagandowych czy...środków aprowizacji. Na świeżym powietrzu można zapoznać się z wystawą pojazdów wojskowych i samolotów zaprojektowanych przeważnie u Wielkiego Brata. Akurat w piątki wystawa jest za darmo - jak miło!





...ta rzeźba Magdaleny Abakanowicz (Nierozpoznawalni) stoi w parku:




Piątkowy wieczór zarezerwowany był na przedstawienie "Obsługiwałem angielskiego króla" na podstawie prozy Bohumila Hrabala, wystawiane w Teatrze Nowym im. Tadeusza Łomnickiego. Teatr przytulny, nieduży, zaś przedstawienie baardzo zabawne, dynamiczne i, moim zdaniem, ze świetną obsadą i grą aktorską (Grudziński, Elis - świetni). Kto lubi Hrabala i czeski humor - polecam! Bilety - 50zł, balkon - 30zł (czasem nie wszystko widać!). www.teatrnowy.pl 




Ostrów Tumski zwiedziłem w sobotę. Szkoda, że bez przewodnika - świetna katedra, bardzo polska, Mieszko, Chrobry, Przemysł II - tutaj początek miała historia naszego kraju. Pewnie jeszcze tam wrócę. Swoją drogą - bardzo urokliwe miejsce - pod warunkiem ładnej pogody. Następnie wizyta w kościele farnym (tak, tym od rynku), czyli Kolegiata Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i św. Marii Magdaleny. Pięknie zachowany barokowy kościół z mnóstwem ołtarzy (ponoć 52, tyle, ile niedziel w roku) i...darmowym koncertem organowym co sobotę o 12.15. Muszę jeszcze poczytać o tym kościele. 


...wróciłem do Szczecina, szczęśliwej bezśnieżnej krainy, gdzie drogi są przejezdne, nie ma IKEI, w nocy miasto jest pięknie oświetlone i...jestem u siebie. Amen.



wtorek, 17 stycznia 2012

Misiowie puszyści

Chwilo (urlopie) trwaj wiecznie! Wtorek, drugi dzień urlopu. Od paru dni zastanawiam się nad optymalnym sposobem odpoczynku - póki co mijają dni, a ja się cieszę jak dziecko, że nie idę do pracy. Na razie to wystarcza. Za często ulegam jakimś dziwnym podszeptom, że to niebawem się skończy, że w sumie warto wykonać zaległą pracę (sic!), że tak naprawdę to tylko chwila. 

Tutaj pojawia się dobre pytanie: "Czym jest urlop?" Czy tylko przerwą w pracy, odpoczynkiem od czynności rutynowych czy może wyzwaniem, świetną okazją do zrobienia tego, czego po prostu się nie da w "dni powszednie". 

Nie wiem, czy mi się uda - chciałbym spowolnienia, odpoczynku od zgiełku, roszczeniowych ludzi, mówienia. Udać się tam, gdzie jest mniej ludzi, gdzie lepiej słychać, gdzie lepiej widać. Ale czy mi się uda? 

Moją miłością chyba już zawsze będzie polska muzyka alternatywna z lat 80. Zacząłem lubić w podstawówce, w liceum, na studiach i...tak już zostało. 

Oto jeden z WIELKICH utworów - o dziwo powstał nawet "teledysk". Utwór tzw. II Siekiery (już bez Budzyńskiego), która z zespołu punkowego przerodziła się we wspaniały cold wave, z intrygującą muzyką i tekstami, które przeszły do legendy. Utwór nie znalazł się na winylu "Nowa Aleksandria" - wyszedł na singlu (razem z "Jest bezpiecznie, jest spokojnie"). Z czasem w reedycji CD dołączono utwór do płyty. Utwór nosi tytuł "Misiowie puszyści" (Niektórzy nazywają go też "Szewc zabija szewca").




poniedziałek, 16 stycznia 2012

Przerwa - odsłona 3. - Makbet / Liber




...no i mam kolejną przerwę. Ot, tak zaplanowano pracę w tym roku. Oczywiście jest to doskonały okres do:

  1. odpoczynku,
  2. podsumowań,
  3. sformułowania niesformułowanych postanowień noworocznych,
  4. odpoczynku,
  5. spotkań z cyklu "zaległe",
  6. odpoczynku,
  7. poczucia niesamowitego napięcia nerwowego (wywołującego frustrację), że już minęło kilka dni urlopu, kilka pozostało, a ja jeszcze nic nie zrobiłem!
  8. ....no i odpoczynku. 
Wczoraj w ramach akcji "niech ten urlop będzie ciekawy" udałem się do Teatru Współczesnego na "Makbeta" w reżyserii Marcina Libera. Oj, intrygujące przedstawienie, niesamowita muzyka, interpretacja tekstu (oczywiście w wersji Barańczaka) i scenografia. Robi wrażenie! Polecam!



niedziela, 8 stycznia 2012

Trufelki nieco zniekształcone:)

Niedziela :trochę senna atmosfera, obowiązki związane z pracą wykonane (sensacja!), poranna (i nie tylko) kawa zaparzana zgodnie z rytuałem - wszystko to zaowocowało pomysłem na małe co nieco do kawy. Padł pomysł na małe trufle, które są połączeniem dwóch smaków: czekolady i kawy. A wszystko TAKIE DELIKATNE, za co odpowiada serek mascarpone - główny "nośnik" czekoladek. Choć nie wyglądają szałowo (brak wprawy i zdolności manualnych wychodzą aż do bólu!) są jednak nieprawdopodobnie smaczne i delikatne. Tego blogspot nie przekaże. Jak przetrwają, kilka zaniosę do pracy. A co!








Przepis pochodzi ze strony: http://www.mojewypieki.blox.pl 

sobota, 7 stycznia 2012

King Krule - kolejny sukces?

The Brit School nie zna umiaru. Kolejny raz wypuszczają perłę. Archy Marshall (obecnie aka King Krule, wcześniej Zoo Kid) ma niespełna 18 lat i...nieprawdopodobny głos. Co więcej, NARESZCIE w MAINSTREAMIE ktoś tworzy interesującą muzykę! Świeżą! Oj, obawiam się, że właśnie przez to nie zrobi kariery jak inne cudowne dzieci The London School for Performing Arts & Technology, czyli m.in. Adele,  Katy B., Katy Melua czy Amy Winehouse (i wielu innych). 

Zobaczymy!

Występ na żywo:

piątek, 6 stycznia 2012

2012 już trwa / Łona - Kaloryfer / ĄĘ




Nowy rok już trwa - ani razu nie napisałem błędnie (a miałem to w zwyczaju)  2011 zamiast 2012. 

Od początku wieje, zwłaszcza wieczorami i jest to nieznośne. Śniegu nie ma i chyba już nie będzie, z czego się bardzo cieszę - życie jest tańsze i bezpieczniejsze.

W mediach informują o kryzysie, który nadchodzi / trwa (niepotrzebne skreślić). Podwyżki, pardon "zmiany ceny", są jak co roku, nawet bez kryzysu. Najbardziej irytuje mnie cena paliwa - mam neurotyczną potrzebę zapamiętywania cen beznyny 95 na mijanych stacjach benzynowych - jestem "na bieżąco", znam drogie i tanie stacje. Postanowiłem sobie, że jak cena dziewięćdziesiątki piątki skoczy na 7 złotych przesiadam się do komunikacji miejskiej (w ciepłe dni oczywiście odpalam motor).

W tym roku obiecałem sobie zmienić stosunek do pracy. Na razie idzie mi z tym jak po grudzie, ale mam nadzieję, że czas przewartościowania nadchodzi wielkimi krokami. Trochę się obawiam, że może to oznaczać zmianę pracy. A może się cieszę? Wszystko, jak zwykle, wyjdzie w praniu. 


...a tutaj świetny komentarz a propos języka polskiego w internecie: 

(w ramach akcji "promujemy Szczecin")



Zachęcam do kupowania płyty Łony i Webbera: 

http://dobrzewiesz.net/sklep/