Nowy rok już trwa - ani razu nie napisałem błędnie (a miałem to w zwyczaju) 2011 zamiast 2012.
Od początku wieje, zwłaszcza wieczorami i jest to nieznośne. Śniegu nie ma i chyba już nie będzie, z czego się bardzo cieszę - życie jest tańsze i bezpieczniejsze.
W mediach informują o kryzysie, który nadchodzi / trwa (niepotrzebne skreślić). Podwyżki, pardon "zmiany ceny", są jak co roku, nawet bez kryzysu. Najbardziej irytuje mnie cena paliwa - mam neurotyczną potrzebę zapamiętywania cen beznyny 95 na mijanych stacjach benzynowych - jestem "na bieżąco", znam drogie i tanie stacje. Postanowiłem sobie, że jak cena dziewięćdziesiątki piątki skoczy na 7 złotych przesiadam się do komunikacji miejskiej (w ciepłe dni oczywiście odpalam motor).
W tym roku obiecałem sobie zmienić stosunek do pracy. Na razie idzie mi z tym jak po grudzie, ale mam nadzieję, że czas przewartościowania nadchodzi wielkimi krokami. Trochę się obawiam, że może to oznaczać zmianę pracy. A może się cieszę? Wszystko, jak zwykle, wyjdzie w praniu.
...a tutaj świetny komentarz a propos języka polskiego w internecie:
(w ramach akcji "promujemy Szczecin")
Zachęcam do kupowania płyty Łony i Webbera:
http://dobrzewiesz.net/sklep/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz